top of page

Powrót

Serce czy rozum czyli po pierwsze gospodarka


Specjaliści od marketingu politycznego i komentatorzy polityczni nie są zgodni co do tego, w jakim stopniu socjalno-gospodarcze hasła Prawa i Sprawiedliwości pomogły tej partii zwyciężyć wybory. Liczne są głosy, że obietnica 500+ i zapowiedź obniżenia wieku emerytalnego to dwa najważniejsze czynniki sukcesu PiS. Gdyby ta teza była prawdziwa oznaczałoby to, że Polacy podejmując decyzję wyborczą kierują się bardziej chłodną analizą (można by nawet powiedzieć, że pewną racjonalną kalkulacją) a nie emocjami. Jednym słowem, do głosu dochodzi bardziej rozum aniżeli serce.

Badania wskazują na coś zupełnie odwrotnego. Wynika z nich, że – podobnie jak w przypadku decyzji zakupowych – dużo ważniejsze są emocje aniżeli rozum. To właśnie dlatego tak wielu wyborców podejmuje swoją decyzję w ostatnie trzy dni przed wyborami i to właśnie dlatego w decyzji wyborczej tak wielką rolę odgrywają media.

Program wyborczy i obietnice wyborcze danej partii, także te gospodarcze, pełnią więc raczej role argumentów dowodzących prawdziwości pewnej politycznej, a więc emocjonalnej, tezy. Podobnie jest zresztą w przypadku komercyjnej komunikacji marketingowej. Firmy opierają swoje kampanie na pewnej emocjonalnej osi komunikacyjnej (teza), która ma na celu zaakcentować przewagę konkurencyjną danej firmy, a sama reklama i podane w niej argumenty mają jedynie dowodzić prawdziwości tej tezy.

O ile w podjęciu decyzji wyborczej (tak jak przy decyzji zakupowej) ważniejszą rolę odgrywa serce, to już po tej decyzji dochodzi do procesu racjonalizacji. Właśnie wtedy na pierwszy plan wysuwają się obietnice wyborcze. O ile wcześniej były dowodem na prawdziwość pewnych politycznych tez, o tyle teraz stanowią podstawę oceny formacji, która jest przy władzy.

Oczywiście istnieją sytuacje, w których formacja rządowa zyskuje pewne społecznie uzasadnione usprawiedliwienie, które pozwala jej w dużej mierze uniknąć procesu rozliczenia, a raczej odsunąć go w czasie. Z takiego odroczenia wyroku skorzystała w 2011 roku Platforma Obywatelska, która w związku ze światowym kryzysem gospodarczym zyskała wystarczające usprawiedliwienie dla braku zrealizowanych obietnic.

Ostatecznie jednak rozliczenie zawsze nadchodzi i właśnie atmosfera zawiedzionych nadziei, w połączeniu z zebranymi w trakcie sprawowania władzy przewinieniami stają się dla opozycji gruntem do budowy nowej, politycznej tezy, która prowadzi ich do przejęcia władzy. Ten proces jest uniwersalny i dotyczy każdej partii politycznej.

Konsekwencją tego, że w trakcie kampanii większą rolę odgrywa serce, a w okresie sprawowania władzy – rozum jest fakt, że o ile w trakcie kampanii wyborczej na pierwszym planie jest zawsze polityka o tyle w trakcie sprawowania władzy równie ważna, jeśli nie ważniejsza, staje się gospodarka. Właśnie dlatego z tak wielką uwagą wyborcy przyglądać się będą temu, w jaki sposób PiS wprowadzi w życie swoje obietnice społeczno – gospodarcze, ale także temu, w jakiej kondycji będzie polska gospodarka, a zwłaszcza ich portfel.

Wszelkie niepokojące sygnały, zwłaszcza takie, które mają bezpośredni wpływ na ich poziom życia (kondycja złotego, wzrost cen, groźba utraty środków unijnych, wskaźnik bezrobocia) stanowią dla PiS realne zagrożenie spadku poparcia, nawet w twardym elektoracie. Ten gospodarczy czynnik wyborczy jest czynnikiem, który stanowi bazę do dalszej, politycznej oceny partii rządzącej. Oznacza to, że sama dobra sytuacja gospodarcza nie jest wystarczającą przesłanką do wygrania wyborów. W 2007 roku sytuacja gospodarcza Polski była wyjątkowo korzystna (PKB wzrósł o 6,7 %) a i tak nie zapewniło to zwycięstwa PiS. Stabilna sytuacja gospodarcza stanowi zatem warunek sine qua non, co znaczy, że zła sytuacja gospodarcza odsunie od władzy każdą partię polityczną, niezależnie od tego jaką ma narrację polityczną, jakie wpływy w mediach itd.

Reakcja PiS na decyzję S&P o obniżeniu ratingu Polski, a także refleksja niektórych ministrów rządu Beaty Szydło przy wdrażaniu chociażby ustawy dotyczącej programu 500+ czy pomocy frankowiczom świadczy tym, że są świadomi tego zagrożenia. Trudno powiedzieć, czy wszyscy, ale na pewno Ci, którzy sami siebie określają mianem „Białych” w biało-czerwonej drużynie PiS.

W 1993 roku Unia Demokratyczna wystartowała w wyborach parlamentarnych pod hasłem: „Po pierwsze gospodarka”. Nie było to zbyt szczęśliwe hasło wyborcze i to nie tylko dlatego, że złośliwi dopisywali na plakatach: „Po siódme – nie kradnij”, ale także dlatego, że w trakcie kampanii ważniejsza od gospodarki jest sama polityka. PiS jest już jednak po wyborach. Dlatego, jeśli nie chce szybko oddać władzy, powinien w pierwszej kolejności dbać o gospodarkę.

Powiązane artykuły

bottom of page